Miałam strasznie dziwny sen. Większości ludzi kompletnie nie obchodziło to, co marki piszą do nich na Facebooku. Mało tego, większość w ogóle nie wiedziała, że istnieje coś takiego jak strategia komunikacji.
Nawet jeśli dało im się wytłumaczyć co to jest i po co się to robi, większość szybko uznawała to za idiotyczne, bo nie interesowało ich to, co marki chcą im powiedzieć. Chcieli kupić np. płyn do zmywania i nie zajmować się tym, czy jest on sexy.
Ci sami ludzie kompletnie ignorowali wszystkie reklamy, które za nimi chodzą po internecie i zakładali adblocki. Jeśli nie zakładali, to i tak nie rozumieli dlaczego od momentu sprawdzenia cen w sklepie spożywczym przez kilka tygodni non stop widzą w internecie reklamę schabu i wcale nie zamierzali go z tego powodu kupić.
Na pytania o blogerów wszyscy zgodnie odpowiadali, że coś słyszeli, ale nie wiedzą o co chodzi, bo nie mają czasu czytać takich rzeczy. Wpływowy bloger kojarzył im się z kimś kto pisze do gazety, albo dużego portalu.
Istniały jeszcze dwie grupy ludzi.
Jedni to ludzie, którzy nigdy nie byli i nie będą zainteresowani zakupem produktu, z którym intensywnie rozmawiali w internecie. Za to bardzo chętnie przyjmowali gratisy, ewentualnie brali udział w konkursie, którego zasad nie czytali. Ich też nie interesowało to, co marki robią i po co.
Ostatnia grupa to ludzie, którzy to wszystko obsługiwali, czyli branża marketingowa, która zdawała się kompletnie ignorować zjawiska występujące w dwóch pierwszych grupach. Budowali coraz to bardziej wyszukane koncepcje i strategie, oraz narzędzia do obsługi tychże.
Wyglądało to wszystko naprawdę kuriozalnie, bo ludzie którzy żyli obok siebie i robili jedni wobec drugich przedziwne wybiegi zachowywali się tak, jakby żyli w zupełnie różnych światach.
Jak to dobrze, że się obudziłam i możemy dalej robić swoje ;-)
fot. Zielinsko.pl – La Fontaine Stravinsky, Paryż 2012