Dziś mija dokładnie rok od rozstania z moim byłym pracodawcą. Postanowiłam wtedy, że nie chcę więcej mieć szefa. Nie zarzekam się, że już nigdy, bo życie bywa różne, ale na pewno długo. Dzisiaj wiem, że nic lepszego nie mogło mnie spotkać, a wręcz żałuję że stało się to tak późno.
Prowadzę swoją firmę pod swoim szyldem. Wszystko, co robię – robię tak, jak uważam za najlepsze dla moich klientów i mnie. Nie muszę zajmować się dziesiątkami idiotycznych procedur, które pochłaniały połowę mojego czasu w korporacji. Nie muszę robić raportów, ani chodzić na dywaniki i spowiadać się z tego co robię. Już nie usłyszę „nie obchodzi mnie to, zrób z tym coś”. To są rzeczy, które zawsze dramatycznie uprzykrzały mi życie.
Pracuję kiedy chcę… no może przesadzam, bo pracuję zawsze. Już nawet jak włączam autoresponder w poczcie to nie taki, że mnie nie ma, tylko że mnie trochę nie ma ;-). Ale pracuję nad tym, nad czym chcę. Jeżeli nie chcę pracować z jakimś klientem, po prostu odmawiam. Nie wynika to z tego, że mam tyle zleceń, że mogę przebierać i wybrzydzać, tylko z doświadczenia. Wiem, że wejście we współpracę z firmą lub marką, której się nie lubi i w którą się nie wierzy (jest kilka takich branż, których dotykać nie chcę) nie kończy się niczym dobrym, więc z szacunku dla czasu klientów i swojego po prostu odmawiam. Zdarzyło mi się tez odmówić, bo już na etapie przetargu wiedziałam, że to za wysokie progi jak na możliwości mojej firmy. Mówię klientom o tym wprost, a oni to doceniają.
Mam swoje małe brzydkie biuro ;-) w którym bywam wtedy, kiedy trzeba, a nie kiedy nakazują korpo-godziny.
Są też trudniejsze momenty, bo ponoszę całą odpowiedzialność za to, co się wokół mnie dzieje. Nie mogę w żaden sposób zasłaniać się cudzą decyzją lub firmowymi ograniczeniami. Nikt mi nie nakazuje sposobu wykonywania mojej pracy, ale to oznacza, że jeśli popełniam błąd to jest to tylko moja wina. Wprawdzie porównując ilość trudnych sytuacji teraz do wtedy widzę, jak bardzo zmniejszyła się ich ilość, a więc jak bardzo na sposób mojej pracy wpływało to u kogo ją wykonuję.
Czasem mam puste konto i nie wiem kiedy coś się na nim pojawi, bo nie ma już regularnych wypłat co miesiąc. A czasem w kilka tygodni zarabiam na kilka miesięcy do przodu.
Ale nie mam też wobec byłych pracodawców samych żali. Ze wszystkich firm, w których pracowałam, wyniosłam bardzo wiele doświadczenia i wiedzy, dzięki której dzisiaj jakoś sobie radzę. Bez tego doświadczenia nie wiedziałabym od czego zacząć, jak budować relacje z klientami i jak w ogóle prowadzić swoją firmę. Jestem bardzo wdzięczna wszystkim swoim byłym za te mniej lub bardziej udane związki i to, co razem zrobiliśmy.
Czy jestem szczęśliwa? Bardzo. Czy poleciłabym prowadzenie własnej firmy innym? Bez chwili wahania, aczkolwiek bez zdobycia pierwszych doświadczeń na cudzy rachunek może być bardzo ciężko. Czy jest łatwo? Nie jest. Jest ciężko i mozolnie, ale owoce pracy własnych rąk cieszą najbardziej. A co z wyjazdem do Australii? Jeszcze zobaczymy :-)