Czy z punktu widzenia marketingu i komunikacji z użytkownikami tak bardzo istotne jest to, jak dużo wiem o mechanice samochodowej, czy też o procesach produkcji obuwia, że bez doktoryzacji z obszaru działalności klienta, nie dam sobie rady z użytkownikami? Moim zdaniem budowanie relacji ze społecznością klientów wymaga głównie umiejętności komunikacji, doświadczenia i obycia wśród ludzi. Wiele razy występowałam „publicznie” w internecie w imieniu klientów, których działalność jest mocno odległa od mojej. Świadomość braków merytorycznych powoduje, że najpierw przygotowuję się do współpracy, poznaję klienta, jego konkurentów, ofertę i zdobywam maksymalną możliwą ilość informacji. Gdy użytkownik zadaje trudne pytanie, nie zabieram głosu samodzielnie, zwracam się po wskazówki do klienta. W przeciwnym wypadku musiałabym mieć już kilka doktoratów na koncie i zbliżałabym się do nagrody Nobla. Oczywiście bardzo chętnie zajęłabym się swoim rozwojem w wielu nieznanych mi dziedzinach, pytanie jednak, czy jest to mi naprawdę niezbędne?
Równocześnie doświadczenie wskazuje, że większość doskonałych znawców i specjalistów w swoich branżach posiada bardzo niewielkie umiejętności marketingowo-komunikacyjne, ze szczególnym uwzględnieniem stosunkowo nowej i naprawdę trudnej branży jaką jest internet. Czy nie lepiej zatem próbować robić mix i internetowi oddać co internetowe, a pracowników merytorycznych skierować do merytorycznych zadań?
Do refleksji skłonił mnie klient, który zrezygnował z usług marketingowych twierdząc, że sam sobie da radę lepiej, bo my nie znamy specyfiki jego branży. Klient jest w o tyle dobrej sytuacji, że ma swój dział marketingu, więc pewnie da sobie radę, czego mu życzę. Mimo to niepokoi mnie, jak wielu ludzi prezentuje takie myślenie, zapominając że merytoryka to dopiero pół sukcesu.